10 pytań do… PanaFelicjana

szycie

Kto jeszcze pamięta cykl 10 pytań do…?

Czyli moje spotkania i rozmowy z przedsiębiorczymi kobietami? Ale nie takimi „z pierwszych stron gazet”, tylko takimi jak Ty i ja, które bez sztabu pomocników prowadzą swój niewielki biznes i dzień po dniu budują swoją markę osobistą.

Cykl wraca na bloga (mam nadzieję, że już na dobre), a ja w tym wpisie porozmawiam z Martyną – twórczynią marki PanFelicajn. Choć tak naprawdę markę PanFelicjan tworzą dwie wybitne postacie – Martyna oraz jej wierny druh i przyjaciel – kot Felicjan. Martyna mówi, że chociaż Felicjan ma cztery łapy i do pracy raczej lewe, to szybko stał się ulubieńcem jej klientów.

Produkty Martyny – własnoręcznie szyte nerki, portfele, torebki – to rzeczy, które mają dawać radość i promować szacunek dla zwierząt, roślin i środowiska. Do produkcji wykorzystuje materiały wegańskie (naturalne i alternatywne) jak: impregnowany papier, tkanina korkowa, len i bawełna. A jej największą inspiracją jest natura.

Martyna Wieszczycka (i PanFelican) – utalentowana i niezwykle skromna rękodzielniczka.

Ja: Martyno, bardzo się cieszę, że w końcu mogę z Tobą porozmawiać, bo planowałyśmy naszą rozmowę chyba od roku i jak to w życiu bywa – ciągle coś nam stawało na przeszkodzie.

Martyna: Ja również się cieszę, że w końcu udało nam się spotkać.

1. Zatem zaczynajmy! Martyno, jak to się stało, że zajęłaś się rękodziełem? Jakie były Twoje początki?

Martyna: Ukończyłam Akademię Sztuk Pięknych w Łodzi, ale postanowiłam, że nie zostanę artystką, tylko rękodzielnikiem. I jak się okazało, to była dobra decyzja.

Też tak uważam. A co trzeba zrobić, by swoją rękodzielniczą pasję przekształcić w biznes? Jak to wyglądało u Ciebie?

Martyna: Tak naprawdę najważniejsze są talent, pasja i zacięcie – nawet ważniejsze, niż wykształcenie. Ja na początku nie miałam nawet maszyny do szycia! Uczyłam się na pożyczonej od teściowej 🙂
Pierwszą rzeczą, jaką musiałam zrobić, by otworzyć firmę, było zdobycie pieniędzy na wszystkie potrzebne sprzęty i materiały. Bo jedyne co miałam na samym początku, to pomysł i żadnych środków na start.
Postawiłam na dotację z Urzędu Pracy, bo byłam w tym czasie bezrobotna. Jednak czuję się w obowiązku zaznaczyć, że nikomu nie polecam rzucać etatu i zaczynać swojego biznesu bez poduszki finansowej! Moją poduszką był mąż, więc wiedziałam, że w trakcie pierwszych trudnych miesięcy (albo i dłużej) w razie czego, będzie ktoś, kto zapłaci rachunki.
Po pomoc w prawidłowym złożeniu wniosku o datację zwróciłam się do koleżanki, która miała to już za sobą. Nie trzeba wszystkiego robić samemu, serio, warto prosić innych o pomoc. Dostałam dotację i kupiłam to, co było mi potrzebne na start: maszynę, komputer, programy graficzne. Moja firma nie wymagała wynajmu lokalu, więc pracując w domu (i nadal to robię), mogłam sporo zaoszczędzić – co było szczególnie ważne na początku działalności. Stworzyłam też wirtualne miejsce swojej firmy w sieci i zaczęłam walczyć o to, żeby dotrzeć do klientów.

2. Dotacja z Urzędu Pracy to złoto! Jeśli tylko można się o nią starać, to zachęcam. I cieszę się, że Ty ją dostałaś. Martyno, a jakie osoby są Twoimi docelowymi klientami?

Martyna: Moi klienci to, mówiąc bardzo ogólnie, miłośnicy zwierząt i przyrody. To takie proste stwierdzenie, ale dojście do niego zajęło mi bardzo dużo czasu i pracy.

Czyli nie tak łatwo było zdobyć pierwszych klientów? Jak ich w końcu zdobyłaś?

Martyna: Zdobycie klientów to najtrudniejsza rzecz w biznesie, a zdobywać ich trzeba każdego dnia. Bez nich firma nie istnieje. Najważniejsze, to dokładnie określić, kim jest twój klient, jakie ma zainteresowania, ile ma lat i wiele innych, dość szczegółowych informacji. Dopiero, kiedy wiesz, kim jest twój klient, masz szansę do niego dotrzeć. Ja na początku swojej działalności poświeciłam temu prawie całą swoją energię, a nawet skorzystałam z kilku kursów online i stacjonarnych. Po ich skończeniu mój biznes ruszył do przodu – to był ten przełomowy moment.

3. To prawda, określenie swojego docelowego klienta, to podstawa w każdej branży. A jakie według Ciebie są najlepsze kanały do promocji rękodzieła? Jaka reklama u Ciebie odnosi najlepszy skutek?

Martyna: Ja korzystam z reklam w mediach społecznościowych. Zauważyłam, że bez nich ruch w sklepie stoi właściwie w miejscu. Oczywiście bardzo cenne są też polecenia klientów, zarówno te osobiste jak i te w mediach społecznościowych. Czasem wystarczy, że ktoś wrzuci zdjęcie z moim produktem, żeby lawinowo posypało się kilka nowych zamówień.

4. Media społecznościowe przy rękodziele, a już Instagram szczególnie, są nieodzowne. Ciekawa jestem też, czy Twoja działalność jest sezonowa a jeśli tak, to jak się zabezpieczasz finansowo na okresy, w których masz mniej klientów?

Martyna: W mojej działalności sezonowość nie odgrywa dużej roli. To zaleta sprzedaży produktu, którego można używać przez cały rok. Oczywiście są okresy, gdzie sprzedaż znacząco wzrasta. Mam tu na myśli Święta – prezenty, prezenty, prezenty 🙂

5. Oj tak, Twoje produkty są idealne na prezent! A jakie według Ciebie umiejętności i cechy charakteru są kluczowe do prowadzenia biznesu opartego na rękodziele?

Martyna: W przypadku rękodzieła przede wszystkim potrzebny jest talent. Jasne, że wiele umiejętności można nabyć drogą praktyki, ale bez talentu trudno będzie nadać swoim produktom tę wyjątkowość, która wyróżni go (i Ciebie) na tle innych. To taka podstawa. Ale z drugiej strony sam talent niestety nie wystarczy. Potrzebna jest wytrwałość i samozaparcie, które przeprowadzi Cię przez trudne momenty, bo takie na pewno się pojawią. No i przedsiębiorczość oczywiście.

6. Mówisz, że nadal pracujesz w domu, a ja wiem też, że od niedawna poza Panem Felicjanem towarzysz Ci także mały człowiek. Jak zatem wygląda Twój typowy dzień pracy?

Martyna: To trudne pytanie! Kiedyś miałam rutynę, która pomagała mi się zdyscyplinować, ale od kiedy zostałam mamą, to się zmieniło. Teraz pracuję, kiedy tylko mogę, kiedy dziecko śpi, wieczorami, w weekendy, kiedy mąż jest w domu – samo życie 🙂 I tu przypominam sobie, jak ważne jest to, że kocham swoją pracę. Praca w weekend nie jest dla mnie poświęceniem, bo ta praca to moje hobby.

7. Niezmiennie podziwiam wszystkie biznes-mamy. To już wyższa szkoła jazdy praca z małym dzieckiem w domu. Porozmawiajmy teraz chwilę o konkurencji. Czy Twoja jest duża?

Martyna: Mam ogromną konkurencję! Wiesz, ile firm szyje nerki? Torebki? Portfele? Mnóstwo! Przez te wszystkie lata nauczyłam się jednak, że duża konkurencja może być dobrym znakiem w biznesie. To znaczy, że na dany produkt jest zapotrzebowanie. Wobec tego ważne jest, żeby uczynić swój produkt w jakiś sposób wyjątkowym, innym niż wszystkie. Dać mu ten jeden detal, który go wyróżni. W moim przypadku to haftowane wzory – są moje, takich samych nie robi nikt 🙂

8. Teraz zadam Ci jedno z ważniejszych według mnie pytań. Na co według Ciebie trzeba być gotowym zaczynając biznes związany z rękodziełem?

Martyna: Zaczynając przygodę z rękodzielniczą firmą na pewno trzeba się liczyć z tym, że nie wystarczy stworzyć fajny produkt. Sprzedanie go wymaga ciężkiej pracy. Rękodzielnicy mają zwykle artystyczną duszę, a tutaj trzeba się zmierzyć z całą gamą formalności związanych z prowadzeniem firmy, wiedzy marketingowej, umiejętności prowadzenia strony internetowej, mediów społecznościowych… Szycie to zaledwie hmm… 30% mojej działalności związanej z firmą? Niewiele prawda? Oczywistym minusem jest też brak stałych dochodów, nie ma takiego poczucia stabilności jak na etacie.

To pytanie i odpowiedź są ważne z tego względu, że część osób może nie zdawać sobie sprawy, że wcale nie tak prosto przekształcić pasję rękodzielniczą w biznes. Ale żeby nie było – na pewno są też plusy takiego biznesu?

Martyna: Myślę, że plusy łatwo dostrzec. To przede wszystkim możliwość robienia w pracy właśnie tego, co jest moją pasją. Do tego dochodzą elastyczne godziny pracy (ale uwaga, bo to może być dla niektórych minus – trzeba mieć dyscyplinę). Szczerze mówiąc, chyba jestem w stanie wymienić więcej minusów! Ale ten pierwszy
plus wygrywa z każdym minusem, absolutnie.

Uff! Dobrze, że dodałaś to ostatnie zdanie, bo już zrobiło się nieco „strasznie”. Jednak realne podejście do sprawy jest bardzo ważne, szczególnie jeżeli chodzi o biznes.

9. Martyno, a jaka jest najważniejsza zasada, którą kierujesz się w biznesie?

Martyna: Najważniejsza zasada, którą kieruję się w biznesie, jest taka, żeby moi klienci nie czuli, że to jest biznes. Staram się być autentyczna i tworzę miejsce, w którym mogą obcować z ładnymi rzeczami i żeby całość była bliska ich wartościom.

10. Tak dobrze mi się z Tobą rozmawiało, że nie wiadomo kiedy, dotarłyśmy do końca. Wobec tego na sam koniec powiedź, co poradziłabyś kobietom, które chcą osiągnąć sukces w rękodzielniczym biznesie?

Martyna: Udało mi się już przemycić kilka rad we wcześniejszych odpowiedziach, ale chyba najbardziej chciałabym im powiedzieć, żeby były wytrwałe. Kobiety mają w biznesie trudniej, często jesteśmy traktowane troszkę mniej poważnie, ale też głównie na nas spoczywa opieka nad dziećmi. To teraz bardzo bliski mi temat i wiem, jak łatwo byłoby zamknąć firmę i już, po kłopocie. Nie poddawajcie się! Jeśli wierzycie w swój produkt, to bądźcie wytrwałe. Nie zawsze musicie działać na 100%. Ja (jako mama półtorarocznego malucha) w tym momencie działam na trybie PRZETRWANIE 🙂 Takie ciężkie okresy się skończą, więc dacie radę to przetrwać!

Dziękuję Ci! To była inspirująca rozmowa. Życzę Tobie i Felicjanowi wielu sukcesów w biznesie i wielu uszczęśliwionych Twoimi produktami klientów. Martyno powiedź jeszcze – gdzie możemy Cię znaleźć?

Martyna: Ja również dziękuję! A znaleźć można mnie tu:

sklep: https://panfelicjan.shopshood.com/

media społecznościowe: https://www.facebook.com/panfelicjan/ IG – @panfelicjan

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.