Biznesowe postanowienia noworoczne i siła pogawędki.

postanowienia noworoczne

Ręka do góry, która z Was robi biznesowe postanowienia noworoczne?

Tak, tak, wiem, że już luty i początek roku był ponad miesiąc temu. Ale dopiero teraz względnie wszystko sobie poukładałam, przetestowałam i już wiem, że to, co sobie założyłam, ma sens. I że mogę Wam o tym napisać.

Należę do tych osób, które uwielbiają wraz z początkiem roku robić „nowe otwarcie”. Przeglądam cały poprzedni rok, zastanawiam się, co chciałbym zmienić, ulepszyć, a które działania sprawdziły się i warto je kontynuować.

A potem planuję i wyznaczam cele do osiągnięcia w nowym roku. Wszystko rzecz jasna szczegółowo zapisuję.

Poniżej podzielę się z Wami 3 najważniejszymi dla mnie biznesowymi postanowieniami noworocznymi (tak naprawdę to mniejsze cele 2 większych postanowień), a potem napiszę, co robię, żeby nie pozostały one wyłącznie w sferze postanowień.

Jakie są moje 3 najważniejsze biznesowe postanowienia noworoczne?

Praca w ściśle określonych godzinach

To postanowienie ma związek z jednym z moich osobistych postanowień czyli – pracuję żeby żyć, a nie odwrotnie. Moje główne założenie na ten rok – to dbanie o swoje zdrowie i dobre samopoczucie np. poprzez odpowiedni odpoczynek, uprawianie sportu czy niwelowanie stresu.

Do tej pory potrafiłam pracować nawet po 12 godzin na dobę. Byłam też dostępna dla swoich klientek niemal non stop czyli nawet i po 20-tej albo w weekendy, co sprawiało, że psychicznie cały czas „byłam w pracy”. Nieważne czy robiłam zakupy, szykowałam obiad, oglądałam wieczorem z mężem Netflixa – jak dostałam smsa, czy maila – odpowiadałam, jak ktoś zadzwonił – odbierałam.

Okazało się, że takie postępowanie ma negatywny wpływ zarówno na moje samopoczucie, jak i na mój biznes. Żaden z problemów, które „rozwiązywałam” w takich godzinach (dawno po pracy), nie wymagał nagłej interwencji. Umówmy się – księgowość to nie to samo co ostry dyżur w szpitalu. Wszystkie sprawy spokojnie mogły poczekać do następnego dnia.

Poza tym brak jasno określonych granic godzinowych pracy powoduje, że ludzie chętnie to wykorzystują (rzecz jasna nie każdy) i raczej nie zastanawiają się, że księgowa też człowiek i ma swoje osobiste życie i chęć oderwania się od służbowych obowiązków.

I w końcu – nie po to rzucałam 8-godzinną pracę na etacie, żeby na swoim pełnić 24-godzinne dyżury czyli być non stop w gotowości. No na pewno nie!

Zatem od nowego roku staram się kończyć pracę o 15:30 i potem zajmować już wyłącznie swoimi osobistymi sprawami. Zdarzają się od tej reguły wyjątki jak konsultacje biznesowe z osobą, która pracuje na etacie i może spotkać się tylko po 17, albo klientka, która może podrzucić dokumenty do księgowania tylko pod wieczór. Ale to są sporadyczne historie. Po 15:30 mój służbowy telefon zostaje wyciszony a laptop wyłączony.

Trzymanie się swojej wizji, misji i wartości

Nawet mnie czyli osobie, która na swoich szkoleniach dużo mówi o tworzeniu misji i wizji oraz o wartościach i o tym, jakie mają znaczenia dla biznesu – zdarza się o nich zapominać.

W moim przypadku skończyło się to współpracami, których żałowałam, stresem, realizowaniem cudzych planów i w końcu – tym, co najgorsze – spowolnieniem rozwoju mojej firmy.

Czasami o niektórych rzeczach trzeba przekonać się na własnej skórze, żeby móc później przekonywać do nich ludzi. Dlatego teraz jeszcze więcej czasu będę poświęcała na uświadamianie moim kursantkom, jak ważne jest trzymanie się swojej drogi.

Więcej o misji, wizji i wartościach przeczytasz w tym wpisie „Misja, wizja i wartości – dlaczego Twoja firma musi je mieć?

I Was także właśnie w tej chwili pragnę uświadomić – jeśli wybrałyście dla swojej firmy określoną drogę, wiecie, jakimi wartościami chcecie się kierować w biznesie – to z całych sił trzymajcie się swoich założeń, bo może Was spotkać to, co mnie.

Więcej spotkań offline

Tym, co napędza biznes, są pozytywne relacje z klientami i kontrahentami. Nie ma takiego medium, które w budowaniu pozytywnych relacji dorównałoby spotkaniom na żywo. Spotkanie twarzą w twarz, rozmowa, wymiana myśli i energii, daje dużo więcej, niż wymiana maili, komentarzy na Facebooku czy nawet rozmowa telefoniczna.

Z analizy mojej firmy dotyczącej pozyskiwania klientów wynika, że większość trafiła do mnie właśnie po takich spotkaniach w realu np. po moich szkoleniach.

Z mojego doświadczenia wynika też, że znacznie dłużej buduje się relację, która skutkuje sprzedażą/zawarciem umowy online niż offline. Ale nie odkryłam raczej Ameryki tym spostrzeżeniem, bo przecież tak jesteśmy skonstruowani – „analizujemy” drugiego człowieka nie tylko poprzez to, co mówi, ale też poprzez jego mimikę, gesty, tembr głosu, zachowanie, wygląd itp. I w końcu, kiedy jesteśmy z kimś twarzą w twarz, łatwiej nam wyczuć, czy ten ktoś jest z nami szczery i autentycznie dla nas miły. Online mamy na to znacznie mniejsze szanse.

Poza tym z badań (np. gra w ultimatum Ala Rotha albo eksperyment INSEAD) wynika, że nawiązanie z kontrahentem czy klientem osobistych relacji na stopie towarzyskiej np. w skutek pogawędki na tematy niezwiązane z biznesem, wzmacnia wzajemny szacunek i zaufanie oraz sprawia, że wzrasta prawdopodobieństwo nawiązania owocnej dla obu stron transakcji.

Zatem postanowiłam, że w tym roku zorganizuję więcej spotkań i szkoleń offline niż w roku poprzednim. I chciałabym, by większość z nich to były warsztaty, bo przecież praktyka jest najlepszą nauczycielką.

A Wy pamiętajcie o towarzyskiej pogawędce (nawet o pogodzie) z Waszym kontrahentem czy klientem. W końcu każdy potrzebuje odrobiny wytchnienia w dniu pełnym obowiązków i stresów.

Co zrobić, by postanowienia noworoczne nie zostały tylko postanowieniami?

Jeśli trzymam się niżej wymienionych punktów, to realizuję ok. 80% planu czyli osiągam większość założonych celów. Uważam, że to całkiem niezły wynik.

Wobec tego, co według mnie jest kluczem do sukcesu?

A) rezultat, który chcę osiągnąć, musi być dla mnie istotny (ale tak na maksa!)

I szczerze powiem, że to najtrudniejszy punkt z tej wyliczanki. Według mnie jeśli myślicie, że na czymś bardzo Wam zależy (np. na schudnięciu), ale po pewnym czasie Wasz zapał w trzymaniu diety maleje do zera i wracacie do dawnych nawyków żywieniowych, to znaczy, że wybrałyście złą motywację do osiągnięcia celu (i pewnie też złą drogę, albo w ogóle „zły” cel). Należy wtedy pogrzebać nieco głębiej w swojej głowie i naprawdę przemyśleć, co jest dla nas ważne.

To właśnie mój przykład (tak, ten z odchudzaniem, a nie przepraszam -z redukcją, bo to lepiej brzmi ;)). Teraz realizuję zupełnie inny cel, dużo ważniejszy dla mnie, jak się okazało, a ten z odchudzaniem robi się sam, choć wcale o nim nie myślę. (To historia na inny wpis, który być może kiedyś powstanie).

Podsumowując – bez wybrania odpowiednio ważnego dla Was celu oraz odpowiedniej motywacji, niczego nie osiągniecie. Ale nie mniej ważna jest również droga, która ma prowadzić do tego celu, bo powinna sprawiać nam przyjemność, a nie być męczarnią.

B) ograniczam ilość celów do osiągnięcia do minimum

Większość z nas ma tendencje do przeceniania własnych możliwości. Niesieni zapałem i wizją niechybnego sukcesu stwierdzamy np. że w tym roku – nauczymy się hiszpańskiego, schudniemy, przeczytamy 52 książki, będziemy 5 razy w tygodniu ćwiczyć i jeszcze zapiszemy się na jogę i oczywiście wzniesiemy naszą firmę 10 poziomów wyżej.

No nie, niestety nie… Przy tylu celach do zrealizowania zapewne już po 2 miesiącach zrezygnujemy i to hurtowo ze wszystkiego.

Z mojego doświadczenia wynika, że maksymalnie 3 duże cele jestem w stanie osiągnąć, ale wyłącznie wtedy, kiedy w jakiś sposób są ze sobą powiązane i konkretnie określone. Na przykład mój nadrzędny cel, o którym pisałam wcześniej to dbanie o swoje zdrowie i dobre samopoczucie. To dosyć mało precyzyjne sformułowanie, ale ponieważ jest mocno „moje”, to wiem, jak je osiągnąć czyli np. poprzez pracę do określonej godziny czy regularne uprawianie sportu.

Zatem większe cele rozkładam na mniejsze i tu przechodzimy do ostatniego punktu.

C) cele duże rozbijam na mniejsze

Duże postanowienia (cele) rozbijam na mniejsze i dla każdego z nich wyznaczam określone ramy czasowe (jeśli się da).

Jeżeli moim celem byłoby regularne uprawianie sportu, to na pierwszy tydzień wyznaczyłabym cel – „wybrać klub sportowy i zapisać się”, a na kolejny miesiąc – „wziąć 12 razy udział w zajęciach grupowych” itd.

Ogromne postanowienie może przerazić, ale rozbite na mniejsze – bardziej osiągalne cele – już takie straszne nie jest.


Jak do tej pory – pilnie realizuję moje postanowienia noworoczne i muszę przyznać, że już widzę pierwsze pozytywne zmiany w swoim życiu.

Mam nadzieję, że przez kolejne 10 miesięcy nadal będę realizowała plan i że na koniec roku przyjdę do Was pełna radości z pozytywnym podsumowaniem osiągniętych celów.

Napiszcie mi koniecznie w komentarzu, jakie są Wasze noworoczne postanowienia biznesowe? A jeśli nie robicie takich postanowień, to dlaczego nie?

podpis

Chciałabyś otrzymywać ode mnie wiadomości o najnowszych wpisach i innych interesujących rzeczach? Zapisz się na Newsletter Kobiecej Firmy i odbierz e-booka z ćwiczeniami „Odkrywam swoje mocne strony!”

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.