Kiedy pierwszy raz zobaczyłam książkę „Co ludzie sukcesu robią przed śniadaniem”, to pomyślałam, że niespecjalnie mnie interesuje, co robią. Przecież nie chodzą o 5 rano na łąkę w białych szatach i nie odprawiają jakichś dziwnych rytuałów, żeby potem w ciągu dnia biznes szedł im jak po maśle…. Nie kupuję tej książki!
Ale niedawno trafiłam na promocję na Onepress.pl. Przeglądając pozycje w korzystniejszych niż zwykle cenach, natknęłam się właśnie na „Co ludzie sukcesu…” i pomyślałam „Dobra, niech już poznam te maaagiczne rzeczy, może coś mnie zainspiruje szczególnie, że to tylko 22,68 zł”. I jednak ją kupiłam.
Zatem jeśli chcesz się przekonać, czy jest trochę niezwykłości w życiu ludzi sukcesu, przeczytaj poniższy wpis (kiedyś tego typu wpis nazywałam „Biblioteką Kobiety Biznesu”).
168 godzin na sukces
Czy wiesz, że każdy z nas ma 168 godzin tygodniowo do zagospodarowania (o dziwo ludzie sukcesu też)? Aż 168 godzin w tygodniu!
Właśnie ta informacja była dla mnie najbardziej odkrywcza po przeczytaniu tej książki. I nie, nie nabijam się. Przeważnie do planowania podchodziłam w sposób “dzienny”. Czyli mam jeden dzień na zrobienie „tego i tego” i muszę się z tym wyrobić. W dodatku “dzień” zaczynał się dla mnie od momentu, kiedy rozpoczynałam pracę i kończył gdzieś mniej więcej wieczorem – bez ustalonej konkretnie liczby godzin.
Czyli tak naprawdę nie wiedziałam, jaką dokładnie ilością godzin dysponuję, żeby zrobić to, na czym najbardziej w danym tygodniu mi zależało.
Dopiero książka Laury uzmysłowiła mi, że:
-
powinnam dokładnie określić, co chcę zrealizować w przeciągu tygodnia – wchodzi w to zarówno praca, jak i rzeczy z nią niezwiązane typu ćwiczenia fizyczne, czytanie, zakupy, gotowanie, fryzjer, kino itd. – i ile czasu chciałabym na to poświęcić
-
żeby zrobić te rzeczy mam do dyspozycji 168 godzin tygodnia i 24 godziny każdego dnia
-
mój dzień może się zaczynać o 6 rano i kończyć o 22, co daje mi 16 godzin do dyspozycji, w których mogę umieścić np. 8 godzin pracy, godzinę na sprzątanie, 2 godziny na gotowanie i jedzenie i jeszcze zostanie mi 5 godzin – więc na pewno mam czas, by poćwiczyć 45 minut
-
może warto bardziej strategicznie podejść do planowania weekendów i do niektórych aspektów kariery zawodowej
Wobec tego, po dogłębnej analizie sytuacji, w której się znajduję, wyszło mi, że jeśli chciałabym realizować wszystkie ważne dla mnie rzeczy, powinnam regularnie wstawać o 6 rano…
Ludzie sukcesu wstają bardzo wcześnie rano
Okazuje się, że większość ludzi sukcesu to ranne ptaszki. Każdy z nich wykorzystuje poranek do zrobienia ważnych dla niego rzeczy, na które potem, kiedy zacznie się na dobre dzień pracy, prawdopodobnie nie będzie miał już czasu.
Głównie jest to sport, potem medytacja lub modlitwa, pisanie np. książki, bloga, pracy doktorskiej, planowanie kariery i opracowywanie strategi działania. Ale niektórzy wykorzystują poranki na pielęgnowanie relacji z najbliższymi jedząc wspólne śniadanie lub po prostu piją niespiesznie kawę i przeglądają gazety.
Okazuje się również, że jeżeli mamy do zrobienia rzeczy, które wymagają od nas silnej woli i samodyscypliny, to najlepszą porą na ich zrobienie będzie właśnie poranek. Rano nasze zasoby silnej woli są jeszcze na wysokim poziomie, a z biegiem dnia wyczerpują się – “siła woli podobnie jak mięśnie, słabnie gdy jest nadużywana”.
Dlatego według Laury, jeśli coś jest dla Ciebie naprawdę ważne i chciałabyś robić to regularnie np. uprawiać sport, to najlepiej zacząć od robienia tego bladym świtem (w naszym kraju zimą, będzie to po prostu noc).
Na szczęście Laura Vanderkam nie pozostawia nas tylko z informacjami o tym, co robią inni ludzie rano, ale daje nam proste instrukcje, jak same możemy zmienić nasze poranki w bardziej produktywne.
Ludzie sukcesu planują również swoje … weekendy.
Żeby weekend był prawdziwym czasem wypoczynku, należy go sobie dobrze zaplanować, bo inaczej spędzisz go na sprzątaniu, zakupach, gotowaniu (nie daj Bóg – pracy) i np. leżeniu na kanapie i oglądaniu telewizji. Prawdopodobnie zmęczysz się bardziej niż wypoczniesz.
W tym rozdziale Vanderkam znowu wskazuje dokładną ilość godzin do zaplanowania. “Między momentem, gdy otwierasz piwo w piątek o 18:00, a dzwonkiem budzika o 6:00 rano w poniedziałek, jest aż 60 godzin. (…) Nawet jeśli prześpisz 24 z tych 60, nadal pozostanie ci 36 na świadoma regenerację.”
I przyznaję Laurze rację. Zauważyłam, że jeśli niczego szczególnego nie zaplanuję na sobotę i niedzielę, to z reguły mój weekend kończy się na: zakupach, sprzątaniu, pracy i ewentualnie w ramach „rozrywki” wyjściu do restauracji albo kawiarni i na wieczornym oglądaniu Netflixa.
A jeśli w trakcie tygodnia poświęcę trochę czasu na wyszukanie w internecie interesujących mnie wydarzeń (głównie szukam na FB), w których chciałabym wziąć udział, to nasze weekendy robią się ciekawe i w niedzielę wieczorem poza fajnymi wspomnieniami, mam poczucie dobrze spędzonego i wykorzystanego czasu.
Według autorki w palowaniu relaksujących i ciekawych weekendów może nam pomóc lista 100 marzeń. Polega to na wypisaniu 100 rzeczy, które chcielibyśmy zrobić i które są realne do zrobienia w weekend np.:
- wycieczka rowerowa
- koncert jazzowy
- spacer po lesie
- wizyta w galerii sztuki
- obiad w nowo otwartej restauracji
- zwiedzanie innego miasta
- zumba
- rodzinne zajęcia plastyczne organizowane w muzeum
- piknik ze znajomymi w parku itp.
Oczywiście to moje propozycje, Twoje mogą być zupełnie inne.
Co ludzie sukcesu robią w pracy (że są lepsi od innych)
Przedostatnia część książki – najbardziej obszerna – dotyczy efektywnej pracy i rozwoju kariery.
Laura przywołuje badania opublikowane w 2011 r. w “Monthly Labor Review”, które pokazują, jak potrafimy (kiedy ktoś nas zapyta) zawyżać liczbę przepracowanych w tygodniu godzin. Średnio zawyżamy aż o 20!
Dla dobra naszej kariery i życia osobistego dobrze byłoby jednak wiedzieć dokładnie, ile godzin spędzamy na faktycznej pracy, a nie tylko w pracy. Być może realnie wygląda to tak, że pracujesz 5 godzin dziennie, a pozostałe 3 godziny schodzą Ci na przeglądanie internetu, sprawdzaniu co chwila poczty elektronicznej, piciu kawy itp. rzeczach, które nie są tak naprawdę pracą.
Gdybyś wiedziała, ile godzin to faktyczna praca, która rozwija Twój biznes/karierę i ma wpływ np. na zarabiane przez Ciebie pieniądze – to te pozostałe 3 godziny mogłabyś przeznaczyć na coś, co chcesz robić, ale do tej pory twierdziłaś, że nie masz na to czasu np. na czytanie książek branżowych, ćwiczenia, kursy internetowe itp.
I tu dochodzimy do kolejnego punktu wskazanego przez Laurę – jeśli wiesz, ile godzin naprawdę pracujesz, to powinnaś ten czas dokładnie zaplanować. Właśnie po to, aby wykorzystać go jak najbardziej efektywnie.
Okazuje się, że większość z nas wcale nie planuje tego, co ma robić w trakcie pracy albo robi to bardzo ogólnikowo. Dlaczego? Bo nie ma czasu na… planowanie.
Nie rezerwujemy sobie takiego czasu w trakcie tygodnia (najlepiej w niedzielę wieczorem) i nie planujemy (albo robimy to bardzo pobieżnie) kolejnego tygodnia pracy oraz czasu prywatnego. Nie wypisujemy wszystkich ważnych rzeczy, które chcielibyśmy zrealizować i nie umieszczamy ich w naszym 168 godzinnym planie.
Kolejny krok na drodze do sukcesu to oczywiście realizowanie tego, co się wcześniej zaplanowało. Żeby zwiększyć na to szanse, Twoja lista zadań nie może być nadmiernie rozbudowana.
Z doświadczenia wiem, że 3 ważne dla mojego biznesu rzeczy jestem w stanie w ciągu dnia zrealizować, więcej – nie zawsze. Dlatego ograniczam swoją listę do rzeczy naprawdę najważniejszych i takich, które bezwzględnie muszą być zrobione, żeby popchnąć mój biznes (projekt) do przodu. A inne robię, jeśli mam jeszcze na to czas – ten zaplanowany na pracę (nie „prywatny”).
Ważnym aspektem rozwijania swojej kariery jest również ćwiczenie rzeczy, w których chcemy być naprawdę dobrzy (najlepsi?), tak jak np. robią to pianiści czy skrzypkowie.
Jeśli chciałabyś być lepsza w negocjacjach, to zacznij je świadomie ćwiczyć. Jeśli chcesz lepiej pisać, to ćwicz pisanie itd. Rób to, a “przyniesie ci to fundamentalną przewagę nad konkurencją”.
Ważne jest również regularne zwiększanie kapitału swojej kariery.
W jaki sposób zwiększać zatem kapitał kariery? Wg Laury np:
- chodząc na wydarzenia branżowe, które mogą wspomóc jej rozwój
- tworząc namacalne portfolio swoich dokonań (fotograf ma łatwo, ale jeśli Ty nim nie jesteś, możesz gromadzić dyplomy, certyfikaty, rekomendacje, listy polecające itp.)
- i najważniejsze – budując sieć kontaktów “osób, które są lojalne wobec ciebie”
Kolejny krok to znalezienie czasu na sporządzenie listy swojego kapitału kariery, czyli wypisanie wszystkich udokumentowanych dokonań, znaczących wydarzeń oraz kontaktów, bo nigdy nie wiadomo, kiedy może nam się to przydać.
Dodatek czyli ćwiczenie dla każdego
W ostatniej części “Dodatek” znajdziesz opis 4 przypadków (osób), które chciały zmienić swoją poranną rutynę i razem z Laurą szukały pomysłów, jak to zrobić. Na samym końcu książki jest tabelka do wypełnienia dla Ciebie, gdybyś chciała wiedzieć dokładnie, jak wykorzystujesz godzina po godzinie swoje 168 godzin w tygodniu.
Ponadto Laura daje nam listę 8 kroków do tego, jak wprowadzić zmiany w swoim życiu i 50 wskazówek jak lepiej zarządzać czasem (z tego co wiem, to czasem nie da się zarządzać, ale tak tam zostało napisane…)
Podsumowanie i moje Wyzwanie
Czy książka Laury Vanderkam jest szczególnie odkrywcza?
I tak i nie. Nie, bo przecież niczego nadzwyczajnego ludzie sukcesu nie robią poza tym, że potrafią bardzo dobrze planować swoje życie i że mają na tyle motywacji, by te plany potem realizować (niestety, tak jak myślałam, nie biegają w białych szatach rankiem i nie odprawiają tajemnych rytuałów).
Z drugiej strony – niby się o czymś wie, ale tak naprawdę, kiedy przeczytasz o tym czarno na białym i podejmiesz wysiłek świadomego przemyślenia tych kwestii w kontekście swojego życia – coś się w mózgu otwiera i daje Ci zielone światło na zastosowanie takich rozwiązań u siebie (albo przynajmniej przez pewien czas próbujesz to zrobić).
Przyznam się, że wzięłam sobie do serca wskazówki Laury i postanowiłam przeorganizować swoje poranki. Póki co podjęłam miesięczne wyzwanie! Będę wstawała o 6 rano i do 7 ogarniała siebie i psa, potem między 7 a 9 pisała artykuły na Kobiecą Firmę i pracowała nad blogiem, a od 9 zaczynała już “normalną” pracę czyli księgowanie, konsultacje itp.
Moim największym problemem był właśnie brak czasu na rozwijanie bloga, bo przez większość miesiąca zajmuję się księgowością i podatkami moich klientek, szkolę innych i się oraz konsultuję i rozwiązuję biznesowe problemy. I tylko końcówka miesiąca zostawała mi na pisanie artykułów, nie mówiąc już o innych czysto technicznych rzeczach czy promocji, na które często w ogóle nie znajdowałam czasu.
Zatem – od 30 września podjęłam miesięczne wyzwanie – wstaję o 6 rano, a w godzinach 7-9 pracuję nad blogowymi treściami oraz innymi rzeczami związanymi z Kobiecą Firmą.
Stworzyłam nawet specjalną zakładkę tu na Kobiecej Firmie (znajdziesz ją na górze w menu). Umieściłam tam tabelkę godzinową inspirowaną tą z książki Laury, którą zamierzam codziennie uzupełniać, wpisując, co robiłam w każdej godzinie danego dnia. Okaże się, czy dałam radę wstawać od poniedziałku do piątku o 6 i ile tak naprawdę czasu spędzam na „bzdurach”.
Jak się pewnie domyślasz, jestem zadowolona, że przeczytałam książkę „Co ludzie sukcesu robią przed śniadaniem.” Każda książka, która potrafi zmienić na lepsze nasze życie, jest warta przeczytania.
Pierwszy sukces już jest, bo to dzięki opisanej książce powstał ten wpis (w tak szybkim czasie od poprzedniego) i mam nadzieję, że co tydzień powstaną kolejne.
Aktualnie książkę w dobrej cenie możesz kupić np. tu: onepress.pl/ksiazki/co-ludzie-sukcesu lub tu: profit24.pl/co-ludzie-sukcesu
Chciałabyś otrzymywać ode mnie wiadomości o najnowszych wpisach i innych interesujących rzeczach? Zapisz się na Newsletter Kobiecej Firmy.
Czytałaś książkę Laury? Co o niej sądzisz?
Bardzo ciekawy, rzetelnie przygotowany wpis. Właściwie nie muszę już nawet czytać tej książki, wszystko tak fajnie opisałaś 🙂
Planowanie i organizacja to mój konik i tutaj zgadzam się w 100% – to jest absolutna podstawa późniejszego działania, dlatego że po prostu je ułatwia. Planuję każdy dzień, jednak liczę się z tym, że plany lubią się rozjeżdżać (wystarczy, że dziecko zachoruje i z planów nici). Ponadto, jeśli chcę coś osiągnąć, muszę czasem z czegoś zrezygnować, aby poświęcić czas na rzeczy, które mnie do tego celu przybliżą (np. naukę, kursy, szkolenia). Za to weekendów nie planuję, tylko po prostu odpoczywam 🙂
Życzę powodzenia w realizacji wyzwania! Pozdrawiam 🙂
Dziękuję 🙂
Zdarza się, że moje plany też niestety sobie a życie sobie, ale zawsze lepiej się czuję, kiedy mam plan na dany dzień.
Skąd ja to znam… Planowanie to podstawa, ale również ciężko mi się z tym uporać. Natomiast, od listopada pewna rzecz się kończy, dzięki czemu inne zyskają na wartości i to jest już zaplanowane. Życie zweryfikuje 🙂
Ja zawsze planowałam, ale planowanie planowaniu nierówne, jak się okazuje 🙂 Powodzenia życzę we wszystkim!