Miało być tak – przez cały urlop leżę sobie w hamaku nad wodą z widokiem na góry, co jakiś czas moczę się w jeziorze (nie umiem pływać, dlatego tylko się „moczę”), żadnych telefonów, maili, pośpiechu, pełen luz… a potem okazało się, że gapa ja. Na 2 tygodnie przed wyjazdem całkiem przez przypadek odkryłam, że moja rezerwacja została anulowana, bo miałam ustawiony limit na przelewy internetowe i booking nie mógł pobrać całej płatności. Goodbye hamak, jezioro i góry…
Zostały mi 2 tygodnie na znalezienie przyzwoitego noclegu (w lipcu!). Po nieprzespanej nocy (akurat cała sytuacja miała miejsce około północy) udało mi się zarezerwować noclegi na Dolnym Śląsku w okolicach Jeleniej Góry.
Do tej pory Dolny Śląsk to dla nas przede wszystkim Wrocław i dawno temu odwiedzany Karpacz, więc zapowiadał się urlop bardziej nastawiony na zwiedzanie, niż na leżenie odłogiem. I rzeczywiście, nie było dnia, w którym byśmy gdzieś nie byli i czegoś nie zwiedzili, łącznie z odwiedzinami u naszych miłych sąsiadów – Czechów i Niemców. Generalnie żadnego leżenia i opalania, raczej ciągła podróż.
Mimo że nie był to urlop, o jakim na początku marzyłam, to chyba dał mi więcej niż tylko zwykłe naładowanie baterii. Spotkaliśmy inspirujących ludzi, spędziliśmy czas w niezwykłych miejscach i wśród pięknych przedmiotów i poznaliśmy kilka ciekawych i powadzonych z pasją biznesów.
I właśnie te biznesy stały się dla mnie kontekstem dla tego wpisu – bo w końcu to blog głównie o biznesie prawda?
Jelenia Góra i latte jak marzenie
Mieszkaliśmy bardzo blisko Jeleniej Góry, więc siłą rzeczy często w niej bywaliśmy. Głównie w celach zakupowych (człowiek jak wyjedzie, to nawet nie ma szans zatęsknić za Biedrą czy Lidlem, bo teraz są wszędzie) i oczywiście kawowych, bo można śmiało powiedzieć, że jesteśmy uzależnieni od kawy i dobrych kawiarni.
I właśnie jedna z takich wypraw w poszukiwaniu kawy zawiodła nas do kawiarni Mikavka Cafe & Gallery (ul. Konopnickiej 1) czyli udanego połączenia kawiarni z galerią (głównie fotografii). To jest jeden z tych biznesów, który prowadzony jest z prawdziwą pasją i to się czuje od razu po przestąpieniu progu. Klimatyczne wnętrze, na ścianach fotografie, a za ladą właściciel, który robi naprawdę rewelacyjną kawę. Czujesz, siedząc tam, że to miejsce to coś znacznie więcej niż tylko zwykła kawodajnia (to takie moje określenie na zwyczajne kawiarnie ze zwyczajną kawą).
Przy każdej wizycie w Jeleniej odwiedzaliśmy też Mikavkę i oboje z mężem żałujemy, że ta kawiarnia nie jest u nas w Łodzi, bo lepszej latte chyba nie piłam.
A co w Jeleniej Górze poza Mikavką i oczywistymi zabytkami warto zobaczyć lub zrobić?
- Warto spojrzeć na Jelenią Górę z dystansu, bo ma zachwycającą panoramę (miasto położone na wzniesieniu, wśród zieleni i w otoczeniu gór? przyznacie, że to musi być piękne)
- Przespacerować się ulicą Marii Konopnickiej, a potem poszukać jelonków (takich nieożywionych oczywiście). Symbolem miasta jest jeleń, więc znajdziecie kilka ciekawych rzeźb tego zwierzęcia.
- Wybrać się do Cieplic – uzdrowiskowej części Jeleniej Góry z pięknym Parkiem Zdrojowym, Pałacem Schaffgotschów i termami. A dla amatorów antyków i staroci polecam coniedzielną cieplicką giełdę towarową przy ul. Lubańskiej.
Görlitz i garncarstwo
Miłośnicy porcelany, ceramiki, kryształów i garncarstwa zapewne uwielbiają Dolny Śląsk, bo to istne zagłębie tych rzemiosł z bardzo bogatą historią. Właściwie można byłoby spędzić urlop wyłącznie na odwiedzaniu okolicznych fabryk i manufaktur, a potem wynająć przyczepę i wrócić do domu z toną nowych skorup (serio, chciałabym mogłabym to zrobić, gdyby nie wrodzony hamulec racjonalności).
No i jest jeszcze niedaleko całkiem położona niemiecka Miśnia, fascynujące miasto porcelany i wina, które historycznie czasami należało też do Polski. Chyba każdy wielbiciel porcelany chciałby mieć jakiś okaz z tamtejszej fabryki (i ja też!), szczególnie taki ponad 100 letni. Tym razem niestety nie udało nam się dotrzeć do Miśni, ale odwiedziliśmy Görlitz, jedno z ładniejszych miast, jakie widziałam.
Görlitz to po prostu jeden wielki zabytek. Zachwyciło nas nie tylko przepięknie odrestaurowane Stare Miasto, ale i niezwykła czystość na ulicach (przejdźcie przez most do Zgorzelca i zobaczcie naszą „czystość”) i naprawdę mili i pomocni mieszkańcy. W Görlitz również znajdziecie sporo sklepów i galerii z porcelaną, a że postanowiliśmy kupić jakąś pamiątkę – stanęło właśnie na czymś w tym stylu. Jako że głupio byłoby przywieźć z Niemiec ceramikę z Bolesławca, której tam pełno, zaczęliśmy szukać czegoś lokalnego i tak trafiliśmy do firmowego sklepu – Toepferei Thomas Thunig. Warsztat ceramiczny Thomasa Thuniga (który mieści się w Schmölln koło Drezna) to przykład tradycyjnego rzemiosła. Wszystkie produkty wykonywane są ręcznie począwszy od formowania na kole garncarskim i wypalania w specjalnym piecu, aż po malowanie czy glazurowanie. A ja lubię i cenię sobie pracę rąk ludzkich. Wybór produktów w sklepie z manufaktury Thuniga był przeogromny i zachwycał kolorami, my jednak ostatecznie zdecydowaliśmy się na kubki do kawy (zaskoczyłam Was co?).
Jeśli nie byliście w Görlitz, to konicznie je odwiedźcie. I zróbcie to nie tylko ze względu na niezwykłą wręcz koncentrację zabytków, ładną ceramikę, czyste ulice i samochody. Zróbcie to również dlatego, że to…Görliwood ! (Hollywood zdecydowanie jest passe). W Görlitz kręcono na przykład „The Grand Budapest Hotel” Wesa Andersona, „W 80 dni dookoła świata” Franka Coraci, „Bękarty wojny” Quentina Tarantino, „Złodziejkę książek” Briana Percivala, „Obrońcy skarbów” Georga Clooneya czy obsypanego nagrodami „Lektora” Stephena Daldrey’ego.
Piechowice czyli kryształowe miasto
Do tej pory wszelkiego rodzaju kryształowe talerze, miski i salaterki kojarzyły mi się z moją babcią (albo w ogóle z jakąś babcią). Chyba po prostu mieszkając w bliskim sąsiedztwie Ikei zostałam zarażona jakimś wirusem zwyczajności. Nie to żebym od razu rzuciła Ikeę i meblowe łamigłówki (kogo kręci skręcanie mebli?). Jednak urlop na Dolnym Śląsku wśród tylu pięknych wytworów ludzkiej pracy i kreatywności pozwolił mi spojrzeć na wystrój własnego domu z nieco innej perspektywy. I również na kryształy.
Kiedy tylko jechaliśmy do Jeleniej Góry mijaliśmy drogowskaz kierujący do huty szkła kryształowego Julia. Na początku ignorowałam go, bo przecież „nie lubię kryształów”, ale po którymś razie stwierdziłam, że może warto chociaż poczytać o tym miejscu, bo widocznie ma jakąś historyczną wartość, skoro zasłużyło na swój własny drogowskaz.
I nie pomyliłam się. Historia huty oraz sklep internetowy tak mnie zauroczyły, że moje myślenie o kryształach zmieniło się o 180 stopni i postanowiłam – będzie kryształ. Huta mieści się w niewielkiej miejscowości – Piechowice. Bardzo pozytywnie zaskoczyła nas zadbany i dobrze zorganizowany teren huty – stoły piknikowe, plac zabaw dla dzieci i zewnętrzna wystawa, do tego kawiarnia i dwa firmowe sklepy – jeden z kryształami przezroczystymi (tzw. sklep biały), drugi z kolorowymi. Chętni mogą również zwiedzić hutę z przewodnikiem (my z psem, więc nie skorzystaliśmy).
Muszę przyznać, że jak weszłam do sklepu białego to przepadłam. Najchętniej kupiłabym wszystko – i talerzyki i wazony, salaterki i jeszcze taki okrąglutki „pojemnik” na miód. Skończyło się jednak na małej miseczce na nóżkach – jak dowiedziałam się z etykiety – owocarce (do tej pory nawet nie wiedziałam, że są specjalne miseczki na owoce). Wzięłam kilka (dla paru kobiet w rodzinie) i z żalem serca opuściłam Julię. Wiem jednak, że ta mała owocarka będzie początkiem mojej kryształowej kolekcji.
Miedzianka – piwo z zaginionego miasta
Znacie historię Miedzianki, miasta które zniknęło? Jeśli nie, to polecam Wam poczytać o tym nieco tajemniczym mieście (np. książkę Filipa Springera „Miedzianka. Historia znikania”), zanim się do niego wybierzecie, bo inaczej nie będzie to zbyt ciekawa wycieczka. Chyba że… traficie do browaru i napijecie się Cycucha Janowickiego (czyż ta nazwa nie jest wspaniała?).
Browar Miedzianka – jeden z młodszych browarów rzemieślniczych w Polsce – powstał w Miedziance niedaleko ruin starego browaru, na polanie z niesamowitym widokiem na góry. Nowoczesna bryła budynku zadziwiająco dobrze wkomponowała się w otoczenie. W browarze nie tylko napijecie się piwa, ale również zjecie dobry obiad, a nawet przenocujecie. Myślę, że to bardzo dobry pomysł na biznes w tym konkretnym miejscu, które przyciąga turystów swoją niezwykłą historią.
My odwiedziliśmy w Miedziance głównie browar i siedząc na tarasie i podziwiając niezwykłe widoki delektowaliśmy się… kawą oraz przepysznym sernikiem. Potem oczywiście zaopatrzyliśmy się na wynos w Cycuchy i inne specjały (głównie jako prezenty dla męskiej części rodziny, a potem się dziwię, że wracając z urlopu tachamy ze sobą zdecydowanie więcej rzeczy niż mieliśmy wyjeżdżając).
Co ciekawe największą grupę klientów browaru stanowili rowerzyści (czy rowerzyści nie muszą być trzeźwi, kiedy „prowadzą pojazd”, tak jak kierowcy samochodów?).
A oto moje pamiątki z ww. miejsc (poza piwem rzecz jasna, bo ono zostało już skonsumowane).
Niemal cały pobyt na Dolnym Śląsku spędziliśmy na zwiedzaniu (poza wyżej opisanymi miejscami byliśmy jeszcze m.in. w Libercu w Czechach, w Szklarskiej Porębie, w Świeradowie Zdroju, na tamie w Pilchowicach, na Zamku Wleń), jednak to zaledwie ułamek z tego, co oferuje ten region. Na pewno tam wrócimy i marzy mi się, by było to polską złotą jesienią.
A wy jak i gdzie spędziliście wakacje?
*wszystkie urlopowe zdjęcia robiłam telefonem, używając gł. jednej ręki, bo w drugiej zazwyczaj trzymałam smycz z psem na końcu, który nie lubi stać, kiedy ja chcę stać -dlatego są, jakie są
Wspaniale czytało mi się ten wpis! 😀 Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło, choć na pewno stresu było co niemiara przez moment!
🙂 Dziękuję za miłe słowa. A co do stresu, to myślałam, że osiwieję. Czekałam na ten urlop pół roku, a tu w ostatniej chwili taki numer. A najlepsze jest to, że gdybym nie szukała na mailu wiadomości o przesyłce, na którą czekałam, to w ogóle bym nie wchodziła na tę skrzynkę i nie wiedziałabym, że Booking anulował nasz pobyt. Po prostu pojechalibyśmy sobie na urlop i na miejscu dowiedzieli się, że sorry ale Państwo u nas nie mają wykupionych noclegów.
Wspaniała relacja, przepiękne zdjęcia detali i sztukaterii.
🙂 dziękuję
Ja nie potrafię czerpać satysfakcji ze zwiedzania takich miejsc. Sa dla mnie jakieś takie nudne… .
A jakie miejsca lubisz zwiedzać?
Nigdy jeszcze nie byłam w Jeleniej Górze, a chętnie bym się wybrała. Moim zdaniem takie wyjazdy, które wyjdą przypadkiem, bez planowania, są najlepsze.
🙂 ja jestem bardzo zadowolona, że tak wyszło